W niedzielę, gdy nad Wrocławiem wisiała groźba powodzi, z inicjatywy osób związanych ze squotem Hulajpole powstała inicjatywa o nazwie „Anarchistyczny Sztab Kryzysowy”.
Dołączały do niego osoby związane z róznymi wrocławskimi kolektywami, w tym także i my, oraz cała masa osób niezrzeszonych. Ostatecznie trafiło tam ponad 100 osób. Nikt nie patrzył tam na żadne animozje. Najważniejsze było by działać szybko i wspólnie, bo tylko tak można stawić czoła kryzysowej sytuacji. W trakcie przygotowań na powódź, gdy nic nie było jeszcze pewne, wsparcie okazywały nam osoby z reszty polski. Chcąc przyjechać (co też niektórzy uczynili) bądź wesprzeć nas materialnie. Szybko jednak się okazało, że Wrocław mniej lub bardziej poradzi sobie z żywiołem, toteż coraz więcej głosów pojawiało się by wszelką pomoc kierować na południowy zachód. Tam sytuacja była i wciąż jest, a pewnie i przez długi czas będzie, o wiele tragiczniejsza.
Na bieżąco przesyłałyśmy sobie wszelkie potrzebne informacje – sposoby na układanie worków z piaskiem, informacje przydatne w razie zalania, najnowsze i sprawdzone prognozy na rozwój sytuacji, nasze zapotrzebowania, a także to gdzie w danej sytuacji potrzeba osób wolontariackich do budowy i naprawy zabezpieczeń. Jako Federacja Anarchistyczna Wrocław, cieszy nas, że dane nam było dołączyć i wspólnie z wami działać.
Początkowo, gdy nie było wiadomo co nas czeka, najważniejsze było zabezpieczenie zaprzyjaźnionych miejsc. Tych anarchistycznych i tych sympatyzujących. Szybko udawało się organizować transport, worki z piaskiem, czy chętne do pracy osoby. Na wszelki wypadek ewakuowano także książki Wolnej Biblioteki, wyposażenie Zamentu czy materiały wrocławskiego archiwum anarchistycznego.
Gdy tylko udało się to zrobić, każde z nas które mogło, angażowało się w obrone miasta. Ładowanie piasku do worków, przenoszenie ich do transportu, rozładowywanie, układanie na wałach, dowożenie ludzi, gotowanie jedzenia, wydawanie jedzenia – tym wszystkim zajmowali się mieszkańcy i mieszkanki Wrocławia kiedy tylko było to możliwe. Wracając z pracy, ze szkoły, czy spędzając w ten sposób urlop.
Niemal zawsze na miejscu można było liczyć na solidarną atmosfere. Dołączając do ludzkiego sznura ładującego worki na przyczepę, czy też do osób pakujących tony piasku do worków. Tych widzianych pierwszy raz w życiu ludzi traktowało się jak starych znajomych. Wymieniano się wtedy spostrzeżeniami czy żartowano z trudnej pracy jaką przyszło nam wspólnie wykonywać.
Teraz, w mieście zostało nam już tylko uprzątnąć barykady i wrócić do codzienności. Nie oznacza to jednak końca. We wspomnianej, południowo zachodniej części dolnośląskiego, mieszkańców czeka jeszcze długi czas odbudowy. Straceni bliscy, szkody na zdrowiu psychicznym, zalane domy, zniszczony dobytek, uszkodzona infrastruktura – to skutki katastrofy której byliśmy świadkami. Jeśli macie możliwość i chęci pomocy, na pewno przydadzą się one właśnie tam.
Pozdrawiamy! Solidarność naszą bronią!
Jak zawsze można liczyć na bezinteresowną pomoc kolektywów anarchistycznych i wolnościowych, bez względu do kogo kierowana jest pomoc. To właśnie oddolne inicjatywy zwykłych ludzi są zazwyczaj pierwsze na miejscu, kiedy wymaga tego sytuacja, a dopiero później odpowiednie służby państwa.
Brawo Wrocław i osoby wspierające. Ważne są słowa o tych zalanych miejscowościach – i faktycznie z Wrocławia jeździły i wciąż jeżdżą ekipy do wiosek itd.!
Robi wrażenie.