Wandalki niszczą Wrocław. Czyli jak miasto okryło się pro aborcyjnymi hasłami.

Poprosiłam ostatnio znajomych, żeby wysyłali mi zdjęcia napisów pro aborcyjnych, feministycznych i anarchistycznych, które pojawiają się na murach Wrocławia. Wiedziałam, że jest ich dużo, bo spotykam je na każdym kroku już od kilku miesięcy. Cały czas pojawiają się nowe. Czasem są zamalowywane, ale to jednak rzadkość. Dostałam dziesiątki zdjęć. To ciekawe zjawisko, nigdy wcześniej nie spotykane na taką skalę w mieście. Przypuszczam, że wiele osób wzięło puszkę spreju pierwszy raz do rąk właśnie w ostatnich miesiącach.

Wszyscy znamy kontekst: 22 października Trybunał Konstytucyjny (w nielegalnym składzie, jak komentują prawnicy) przyjął interpretację przepisów, że aborcja z powodów embriopatologicznych, nieuleczalnych wad płodu jest niezgodna z konstytucją, a więc nielegalna. Wywołało to falę największych demonstracji w nowoczesnej historii Polski. Setki tysięcy kobiet zaczęło protestować, i protestują do dzisiaj.

Pierwsze „wrzuty” pojawiły się po tych pierwszych protestach, na trasach marszu, co sugeruje, że były malowane podczas demonstracji. Nic dziwnego: w pierwszych dniach panował totalny spontan: setki tysięcy kobiet i mężczyzn chodziło po mieście, policja była bezradna i bezczynna. Pilnowali raczej ruchu i bezpieczeństwa drogowego. Protestujące były wszędzie: na skrzyżowaniach, rondach, pod kościołami i pod siedzibą PIS. W kolejnych dniach pojawiały się następne napisy: na murach, kamienicach, znakach drogowych itp. Najbardziej popularne hasła to PRO ABO, legalna aborcja teraz!, aborcja na życzenie. Po jakimś czasie druga strona przejeła ofensywę i rozkleiła bilboardy i plakaty w całym kraju. Na plakatach widnieje obrazek płodu w macicy w kształcie serca. Pierwszy raz gdy to zobaczyłam pomyślałam „ale ładny obraz, przynajmniej mają dobrego grafika”, niestety szybko okazało się, że obraz został kupiony w internecie od autorki, która popiera aborcję i zrobiła go z myślą o in vitro. Gdy dowiedziała się o tym, do czego została wykorzystana jej praca, udostępniła ten sam obraz ruchom aborcyjnym. Wracając do rzeczy, plakaty te zawisły na tysiącach nośników w całym mieście. I od razu wszystkie zaczęły być przerabiane. I to w naprawdę zgrabny sposób. Wygląda to jak skoordynowana akcja: na prawie każdym plakacie pisze to samo: „masz wybór!” i w ten sam sposób. Plakaty są niszczone cały czas wszędzie. Ludzie spontanicznie robią to samo, zobaczą na jednym plakacie hasło i potem piszą identyczne. W ten sposób idea, duch tej walki krąży nad całym miastem. To bardzo budujące.

Po za wrzutami i niszczeniem antyaborcyjnych plakatów możemy spotkać na ulicach wlepki, czyli małe naklejki z grafiką i jakimś hasłem. To już prawdziwa sztuka: dziesiątki wzorów, najróżniejsze hasła i kształty. Wlepkę trudniej zobaczyć, bo bardzo szybko są odklejane, ale są miejsca, gdzie wiszą latami, aż zupełnie nie wyblakną kolory. Jest cała masa wlepek z numerem telefonu do organizacji pomagającym kobietom w przeprowadzeniu aborcji za granicą np. „Aborcja bez granic” 222 922 597 w każdym możliwym kolorze i w dziesiątkach różnych wzorów. Są wlepki Strajku Kobiet i Wrocławskich Rewolucjonistek, kilkanaście wzorów Federacji Anarchistycznej i Inicjatywy 8 Marca. Są wzory anonimowe, niezwiązane z żadną grupą, robione po prostu przez kobiety.

Następnie we Wrocławiu prężnie działają Plakaciary Przeciwko Przemocy, których plakaty lub raczej resztki plakatów można zobaczyć przy większości dużych ulic. Zawsze zastanawia mnie: co trzeba mieć w głowie, żeby zdzierać plakaty z hasłem np. „Kochasz? Nie bij!”? Przecież każda zdrowa osoba, bez względu na opcję polityczną, powinna popierać taką kampanię! Co jest nie tak z tymi ludźmi, którzy to ściągają?

Z pewnością istnieją tez inne inicjatywy kobiece, o których nawet nie wiem, a działają prężnie na ulicy. Jeśli zauważyłaś w swoim otoczeniu ciekawe wrzuty, możesz napisać o tym w komentarzu!

Część z tego co się pojawia na wrocławskich ulicach, jest tworzona przez dzielnicowe grupy Federacji Anarchistycznej, organizacji, która ostatnio bardzo prężnie się rozwija, ale jednak jest to mniejszość. Większość haseł malowana jest przez tzw randomowe, zwyczajne osoby. Kim są i czemu to robią? Na pewno jest to forma protestu i walki o prawa kobiet. Być może szukanie adrenaliny i próbowanie różnych form wyrazu, być może wkurwienie na rzeczywistość i chęć w miarę bezpiecznej walki.

Obserwujmy dalej to zjawisko i patrzmy jak się rozwija. Może się przerodzić w coś bardzo ciekawego lub wręcz niebezpiecznego.

Halina Wałkiewicz

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*