Wygrana ws. spontanicznych zgromadzeń

Wczoraj we Wrocławiu świętowaliśmy zwycięstwo w sądzie: anarchiści vs policja w sprawie uznania legalności spontanicznego zgromadzenia. Tym razem chodziło o zeszłoroczną demonstrację solidarnościową w sprawie brutalnych działań policji na katowickim skłocie po Antykongresie.

Policja we Wrocławiu (jako chyba jedyna obecnie w kraju) od lat nie uznaje naszych zgromadzeń spontanicznych i natychmiast je rozwiązuje. Poprzednio przegraliśmy (po tzw. „demonstracji greckiej”), bo przyjęliśmy złą taktykę. To znaczy nie wskazaliśmy konkretnej osoby, jako organizatora, więc policja oskarżyła wszystkich obecnych o wybryk chuligański.

Ciężko jest bronić kilkadziesiąt osób, z których część to były zupełnie przypadkowe osoby, które od razu przyznały się do wszystkiego co im policja zarzuciła, żeby tylko zapłacić grzywnę i mieć problem „z głowy”. Praktycznie uniemożliwiło to skuteczną obronę i utrudniło podważenie linii oskarżenia.

Tym razem nieco zmodyfikowaliśmy strategię i wygraliśmy. Już w trakcie demonstracji zgłosiła się konkretna osoba jako organizator i tym razem policja nie miała wyjścia – musiała oskarżyć o nielegalne zgromadzenia, a nie wybryk chuligański, co znacznie ułatwiło nam obronę, tym bardziej że mogliśmy skupić się na obronie jednej osoby, a nie kilkudziesięciu. Sąd także uwzględnił m.in. nasze powołanie się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2008 roku.

Dodatkowo, na marginesie, stwierdzam, że czasem lektura do poduszki brodatych filozofów do czegoś może człowieka zainspirować. Dyskutując na temat strategii, jaką warto przyjąć w stosunku do policji, były różne głosy: że trzeba robić akcje takie i śmakie. Tymczasem Slavoj Zizek napisał kiedyś znakomity esej na temat tego, że nic bardziej nie wkurza systemu, jak pedantyczne trzymanie się jego własnych reguł. Eksces, dewiacja jest niezbędna dla utrzymania systemu (tak jak karnawał). Tak więc policja bardzo ucieszyłaby się, gdyby ktoś zrobił coś „ekscesywnego” i np. walnął w komisariat mołotowem. Tymczasem pedantyczne trzymanie się reguł wytwarzanych przez sam system może doprowadzić jego funkcjonariuszy do prawdziwej wściekłości.

Tak więc wykorzystałem ten pomysł do forsowania idei, że zamiast robić nic nieznaczące akcje symboliczne, po prostu będziemy trzymać się reguł wytworzonych przez system i zasypiemy ich skargami i pozwami. Pierwszy etap miał miejsce zaraz po demonstracji, kiedy zgłosiliśmy zażalenie na czynności policji w samej policji (plus forwardowaliśmy to do Rzecznika Praw Obywatelskich i innych instytucji). Zmusiło to ociężałą machinę policyjną do wykonania czynności sprawdzających. Oczywiście niczego nie wykryli, ale policjanci odpowiedzialni za tę akcję musieli tłumaczyć się przed wewnętrznymi organami kontrolnymi i co najgorsze – wypełniać zapewne sporo formularzy. Niewątpliwie wyprowadza ich to z równowagi znacznie bardziej niż jakaś bazgranina na komisariacie, czy mołotow, dzięki któremu mogliby nas oskarżyć i skryminalizować cały ruch.

Przyjęta strategia zaczyna już przynosić owoce (zob. mój opis Manify), a to jak sądzę dopiero początek

Xavier Woliński

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*