Z wypiekami na twarzy śledzimy wydarzenia w Bydgoszczy. Załoga przedsiębiorstwa komunikacyjnego przyszła w piątek do pracy o 3:00 rano, podpisali się na listach i NIE WYJECHALI na miasto.
Od lat trwa konsultacja związkowa z pracodawcą, a później z ratuszem, jako właścicielem spółki, o wynagrodzenia. Dzisiaj jesteśmy naszymi wynagrodzeniami najbardziej zbliżeni do najniższej krajowej, nie do średniej krajowej, nawet nie pośrodku, zbliżamy się do najniższej krajowej. Praca jest bardzo ciężka. O pierwszej w nocy wstajemy, o wpół do drugiej, wracamy po pierwszej w nocy, w mieście jeździmy dużymi autobusami. Kto ma prawo jazdy ten wie, co to jest.
Mówi przedstawiciel pracowników.
Strajk, tym bardziej nie zgłoszony wcześniej pracodawcy, to najbardziej skuteczna forma oporu. Już o 13:00 tego samego dnia rozpoczęły się rozmowy z prezydentem miasta, do których nie mogło dojść przez całe lata. Miasto jest sparaliżowane, a zarząd przedsiębiorstwa próbuje pokazać strajkujących w złym świetle pisząc, że „Bydgoszczanie zostali zakładnikami kierowców” czy „strajk jest nielegalny”. Jednak mamy nadzieję, że mieszkańcy popierają dążenia pracowników, jako przedstawicieli ich własnej klasy. Trzymamy kciuki za powodzenie strajku i czekamy na kolejne informacje.
* pracobiorcy, nie pracodawcy. Swoją pracę dają firmie kierowcy i inni.
„Już o 13:00 tego samego dnia rozpoczęły się rozmowy z prezydentem miasta, do których nie mogło dojść przez całe lata.” – proste! Można? Można!
Strajk jest największą formą świadomości pracownika. Brawo Bydgoszcz!!! Inne miasta są z Was dumne.
W końcu! Widać, ze to już posunięcie się do ostateczności ale inaczej się nie da! Walczcie, jesteśmy z Wami!
Ale super, oby trzymali się jak najdłużej
Bunt w MZK Bydgoszcz trwa już piąty dzień.
Na razie został spełniony pierwszy postulat, tj. odwołanie prezesa.
Pracownicy żądają m.in. 1000zł brutto podwyżki. Są gotowi do pracy, jednak odpowiedzi brak.